4 sierpnia 2017

Amusement park in Melbourne


Większość moich znajomych wie, że rok w rok nie świętuję swoich urodzin z powodu zimowej sesji egzaminacyjnej. Z utęsknieniem czekałam na ubiegły styczeń i moje pierwsze letnie urodziny, jednak i w tym roku skończyło się tylko na wyjściu do klubu. Przyzwyczaiłam się, że obchodzę imieniny w lipcu i jest to taka mała rekompensata za brak imprezy urodzinowej. W Australii nikt nie obchodzi imienin i niestety lipiec jest tutaj środkiem zimy zamiast lata. Mimo to ubiegłą niedzielę spędziłam świętując. 
Pogoda wyjątkowo dopisała, więc postanowiliśmy się wybrać do wesołego miasteczka przy plaży. Karuzele od zawsze lubiłam, szczególnie te duże i szybkie. Dla mnie to mnóstwo śmiechu i zabawy. Trafiliśmy na dobrą godzinę, zbliżał się zachód słońca a my byliśmy zwróceni w jego stronę będąc na karuzeli. Po przejażdżce przyszła kolej na watę cukrową. Na pewno już o tym wspominałam, że z niewyjaśnionych powodów ta słodycz zawsze poprawia mi humor o dwieście procent. 
Wesołe miasteczko było tuż obok Luna Parku. Zazwyczaj jest zamknięty kiedy jestem w pobliżu jednak tym razem udało mi się wejść do środka i zobaczyć go z bliska. Szczerze mówiąc po dużej karuzeli nic nie wyglądało zachęcająco, ale miło było się tam przespacerować. 
Nie jestem fanką skomplikowanego jedzenia, dlatego włoska restauracja jest dla mnie zawsze bezpiecznym i najlepszym wyborem. Miałam szczęście, że miejsce koło kominka było wolne. Przypomnę tylko, że w restauracjach często jest zimno (pisałam o tym w poprzednim poście - tutaj).
Podsumowując, ten dzień zaliczam do bardzo udanych. Połączenie dobrego towarzystwa, zabawy, jedzenia i wina nie może się nie udać. 

Eng.
Most of my friends know that usually I don’t celebrate my birthday because of the winter exam session. I was looking forward for the last January and my first summer birthday, but this year it also ended up just going to the club. I got used to celebrate my name day in July and I treat it as a small compensation for the lack of my birthday party. Nobody has a name day in Australia and unfortunately for me, July is the middle of the winter instead of summer here. Nevertheless, I spent the last Sunday celebrating. 
The weather was exceptionally good, so we decided to go to amusement park close to the beach. I have always liked the carousels, especially those big and fast. It’s a lot of fun and laugh for me. We arrived at a good hour, the sunset was approaching and we were turned towards it on the carousel. After the ride it was a time for a candy-floss. I’m sure I have already mentioned that for the unexplained reasons this sweetness always improves my mood by two hundred percent. 
The amusement park was right next to Luna Park. It is usually closed when I’m nearby, however this time I was able to go inside and see it close up. Honestly, after a ride on a large carousel nothing looked encouragingly, but it was nice to have a walk around. 
I’m not a big fan of complicated food, so Italian restaurant is always safe and the best choice for me. I was lucky that the place next to the fireplace was empty. I’ll just remind you that restaurants are often a bit cold (I wrote about it in the previous post - here).
In conclusion, I include this day as very successful. The combination of good company, fun, food and wine can not fail.










25 lipca 2017

Come in! It's warm inside.



Przywykłam do tego, że polska zima jest jest wyjątkowo mroźna, ale w mieszkaniach, sklepach czy restauracjach jest zawsze bardzo ciepło. Zima w Melbourne jest niezwykle łaskawa i szczerze mówiąc za śniegiem wcale nie tęsknię. Spacerując zauważyłam kartki na drzwiach “wejdź, w środku jest ciepło”. Zaskoczyło mnie to bo dla mnie było to oczywiste, że skoro jest to pomieszczenie to powinno być tam ciepło, więc skąd ta dziwna informacja. Nie mogłam zrozumieć dlaczego wywieszane są te kartki bo przecież “wewnątrz” jest dla mnie równoznaczne z “ciepło”. Powiedziałam o tym swojemu chłopakowi który jest Australijczykiem, na co on się zaśmiał i powiedział, że dla niego to było takie dziwne, że w Europie za każdym razem kiedy szedł na zakupy musiał zdejmować kurtkę bo dla niego było za gorąco. Otóż w Australii sklepy czy restauracje ogrzewane nie są dlatego lokale, w których jest ciepło informują i zachęcają aby wejść do środka i się ogrzać.
To co dla mnie jest denerwujące i nie do pomyślenia, jak wizyta w restauracji gdzie muszę jeść będąc w płaszczu czy wyjście na zakupy i przymierzanie ubrań w zimnej przymierzalni, dla Australijczyków jest normą. Ich z kolei denerwuje zdejmowanie płaszczy wchodząc do lokalu. Czasami wydaje mi się, że ludzie tutaj starają się żyć w przekonaniu, że zima w Australii nie występuje, i mimo, że faktycznie jest ona łagodna, moim zdaniem chłód jest wyraźnie odczuwalny, szczególnie w Melbourne.

Eng.
I got used to the fact that Polish winter is extremely cold, but in houses, shops or restaurants it’s always very warm. Winter in Melbourne is very gracious and to be honest I do not miss snow at all. While I was walking I noticed signs on the doors along the street: “Come in! It’s warm inside”. It surprised me because it was obvious that since it is indoors it should be warm there, so why is this strange information on the door? I could not understand why these signs were hung up because “inside” is synonymous with “warmth”. I told it to my boyfriend who is Australian and he just laughed and said that to him it was so strange that in Europe he had to take off his jacket every time he went shopping because it was too hot for him. In Australia, shops and restaurants are usually not heated, so the places with heating inform people about it and encourage them to come in and warm up.
What is annoying for me is the norm for Australians. I do not like going to restaurants when I have to eat while I am wearing my coat, or going out shopping and dressing in a cold fitting room. I think Australians are annoyed when they need to take off their jackets upon entering the room. Sometimes it seems to me that people in Australia try to live in the belief that winter does not exist here, and even though it is actually quite mild, in my opinion the chill is still clearly noticeable, especially in Melbourne.



30 maja 2017

"Wear something on your head while you're sitting in the sun"

Większość z Was zapewne wyczekuje postów o Australii i stylizacje nie interesują już Was tak bardzo jak dawniej. Od tego jednak zaczęła się moja przygoda z blogiem, więc takie posty nadal będą się tutaj pojawiać.
Mimo, że mój styl na codzień jest raczej zachowawczy, lubię od czasu do czasu wprowadzić coś innego. Kiedy byłam młodsza mama mi wciąż powtarzała "załóż coś na głowę jak siedzisz na słońcu". Oczywiście nigdy nie słuchałam i wylegiwałam się bezkarnie w ciepełku. W Australii ma to jednak większy sens, ponieważ słońce jest naprawdę mocne. Ignorowanie maminych przestróg mogłoby okazać się bolesne w skutkach w tutejszym klimacie. Ten kapelusz towarzyszył mi na codzień przez całe lato. Podoba mi się, że nie jest to typowy słomiany kapelusz na plażę - nadaje się do miejskich stylizacji, również tych eleganckich. W Polsce zapewne czułabym się nieco nieswojo paradując w centrum z takim nakryciem głowy, za to tutaj jest to jak najbardziej w porządku.

Eng. 
Most of you are probably looking forward to posts about Australia and my outfits don't interest you as much as they used to be at the beginning of my blogging. However, this is how I started my blog and I would like to continue sharing it with you so you can expect posts like this from time to time.
Although my everyday style is rather simple and safe, I like to try something new and different occasionally. When I was younger my mum would keep telling me "wear something on your head while you're sitting in the sun". Obviously, I never listened and laid down with impunity in the warmth. It makes more sense in Australia though, because the sun is really strong. Ignoring her warnings could be very painful in the local climate. This hat has accompanied me on a daily basis throughout the summer. I like that it's not a typical straw hat for the beach - it's suitable for urban styling, including those elegant outfits. In Poland I would probably feel a bit uncomfortable parading such a head cover in the city centre, but here it is absolutely alright.
 hat - kmart
top - SheIn
skirt - bershka
bag - SheIn
shoes - zara



18 maja 2017

Dlaczego postanowiłam wyjechać do Australii


Jak już wspominałam w poprzednich postach, wyjazd do Australii nie był nigdy moim planem. Skłaniałam się do kupna mieszkania w Warszawie i budowania tam swojej kariery. Moja historia udowadnia, że jeden wieczór potrafi zmienić wszystko. 
Zaczynając od początku, deszczowe wieczory spędzałam ze swoją współlokatorką przeglądając tindera. I tak, wiem, że brzmi to głupio i podchodziłam do tej aplikacji bardzo sceptycznie, ale z perspektywy czasu przyznaję, że poznanie kogoś wyjątkowego jest tam całkiem możliwe. 
Jednego z wieczorów dostałam wiadomość od nieznajomego obcokrajowca „Dlaczego nie masz cienia na ostatnim zdjęciu?”. Pomyślałam, że jest walnięty, ale odpisałam „prawdopodobnie dlatego, że jestem duchem”. Głupie pytanie - głupia odpowiedź, czy tak? Zaczęliśmy jednak rozmawiać, pytał co warto zobaczyć w Warszawie, o jedzenie, imprezy itp. Standardowe pytania turysty w noym miejscu. Zapytał czy nie chciałabym się z nim spotkać. Początkowo nie miałam na to ochoty, pogoda była paskudna a ja nie miałam chęci na jakieś przelotne znajomości. Dodał, że podróżuje sam po europie i chciałby poznać kogoś miejscowego i w tym momencie obudziła się we mnie polska gościnność i poniekąd chęć poćwiczenia angielskiego. Umówiliśmy się na „jednego drinka”, w efekcie spędziliśmy razem wiele godzin. 
Następnego dnia on wyjechał do Berlina, ale już kilka dni później spotkaliśmy się w Belgii i spędziliśmy tydzień w malowniczej Brugii (post o Brugii - tutaj). Wtedy jeszcze nie spodziewałam się, że ta znajomość skłoni mnie do wyjazdu do Australii. Warto dodać, że nie jestem osobą, która szybko przywiązuje się do ludzi. Zazwyczaj jestem zaknięta w sobie i mocno zdystansowana dla nowych osób. Tym bardziej niwzwykłe było dla mnie jak się czułam kiedy czekaliśmy na stacji kolejowej na jego pociąg do Francji. Było mi niesamowicie smutno, że nadszedł czas pożegnania i bardzo chciałam wierzyć, że jeszcze się spotkamy. Nie oczekiwałam, że będziemy utrzymywać jakikolwiek kontakt, ale pisaliśmy do siebie codziennie. 
Moja uczelnia organizowała spotkanie „ucz się i pracuj w Australii” i uznałam, że pójdę się czegoś dowiedzieć. Kolejne tygodnie spędzałam na szukaniu informacji o Australii, o wizach, o życiu w Australii itd. Miałam duże wątpliwości czy oby napewno chcę takiej zmiany, bo przecież w Warszawie było mi całkiem wygodnie. Nie raz przechodziłam kryzys czy oby na pewno dobrze robię. Nawet nie wiem kiedy to zleciało, ale po siedmiu miesiącach codziennych rozmów wylądowałam w Australii. Nie jest idealnie, ale uważam, że było warto. 
Przypadkowe spotkanie zmieniło moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Jestem w Australii już siedem miesięcy. Wzbogaciłam się o wiele doświadczeń, ale co najważniejsze znalazłam swoją drugą połówkę. Taka relacja łączy się z wieloma kompromisami, dyskusjami i kłótniami spowodowanymi różnicami kulturowymi, ale to jest temat rzeka na oddzielny post.


Eng.
I have to admit that going to Australia has never been my plan. I was inclined to buy an apartment in Warsaw and build a career there. My story proves that one evening can change everything. 
Let’s start from the beginning. I had been spending rainy evenings checking out guys on tinder with my flatmate. And yes, I know it sounds stupid and I was very sceptical of this app but from my current perspective I admit it is possible to get to know someone special there. 
One evening I got a message from a foreign stranger: “Why don’t you have a shadow in the last picture?” I thought he was crazy but I wrote back to him “Probably because I’m a ghost”. Stupid question - stupid answer, right? We started to talk. He was asking what he should see in Warsaw, where to eat, where to party etc. Standard tourist questions from the tourists. At the beginning I didn't want to meet him because the weather was awful and I didn't want to lose my time for a passing friendship. He wrote that he was travelling around Europe alone and he would like to meet some locals. After that, the famous Polish hospitality emerged from me and it was also an excuse to practice my English. We were supposed to catch up for “one drink” but we ended up spending many hours together. 
The next day he went to Berlin but we met again after a few days to spend a week in picturesque Bruges in Belgium. I still didn't realise that could encourage me to move to Australia. It’s worth mentioning that I'm not normally a person who connects with people so quickly, as usually I'm very closed and reserved when meeting new people. That's why my feelings were very unexpected. When we were waiting for his train to France I felt extremely sad and I really wanted to believe that it's not the last time I would see him. I didn't want to say "goodbye". I didn't expect we would keep in contact, but we wrote to each other every day. 
By chance, shortly after I got back to Warsaw my university hosted a lecture called “Study and Work in Australia” and I decided to go and see if I can get some information. I spent the next couple of weeks researching about Australia, visas, and life in Australia. I had a pretty fancy and comfortable life in Warsaw so I had serious reservations about if I really wanted such a big change. I was not certain if it was a good decision so I had crisis moments sometimes. Time flies so fast and after seven months of everyday chats, I ended up in Australia. It's not perfect but I think it was worth it. 
One accidental meeting changed my life by one hundred and eighty degrees. I've been in Australia for seven months and I've gained many new life experiences but what is more important is I've found my other half. Relationships like this include many compromises, discussions and quarrels because of cultural differences but that is a subject for another post. 




1 maja 2017

Różowe szaleństwo

 Od kiedy pamiętam kusiły mnie zmiany kolou włosów. Już w podstawówcę męczyłam mamę o zgodę na pasemka, później gdzieś się przewijały różowe pasma włosów itp. Nie jestem ryzykantką i mimo, że często mam ochotę na zmianę, z włosami gram raczej bezpiecznie. Zawsze trzymałam się długich włosów w odcieniach blondu. Rok temu zaszalałam i pofarbowałam włosy na niebiesko. Gdybyście przeoczyli, link do posta - tutaj. O ile na początku byłam zachwycona zmianą i wierzyłam w powrót do naturalnych włosów po dziesięciu myciach, niesety zmierzyłam się z rzeczywistością. Z niebieskiego kolor przeszedł w zieleń i towarzyszył mi ok cztery miesiące. Po tym doświadczeniu byłam dośc sceptyczna co do kolorowych włosów, ale mimo wszystko zaryzykowałam z różem i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Tym razem farba zmyła się niemalże całkowicie w ciągu miesiąca. W dodatku muszę przyznać, że przejście z intensywnego różu w odcień przypominający rose gold aż do blondu bardzo mi się podobało. Myślę, że jeszcze się kiedyś skuszę na taką krótkotrwałą zmianę. 



top - bershka
szorty - stradivarius
torebka - mango
trampki - converse







23 kwietnia 2017

Jak wyjechać do Australii krok pierwszy - wiza


Jeśli kiedykolwiek będziecie planować wyjazd do Australii, pierwszą rzeczą nad jaką będzie się zastanawiać będzie wiza. Sama na początku nie miałam o tym pojęcia i samo szukanie informacji na ten temat przyprawiało mnie o ból głowy. Opiszę Wam po krótce moją historię i doświadczenia z tym związane. Być oże będzie to post dość chaotyczny, ale i cały proces jest niestety chaotyczny.

Gdy tylko zaczęłam się interesować Australią, na grupie mojej uczelni pojawił się post o spotkaniu "Ucz się i pracuj w Ausralii". Uznałam, że pójdę i dowiem się czegoś więcej. Chodziło o wizy studenckie. Była to agencja organizująca takie wyjazdy. Niestety nie mieli oni żadnego biura, więc byłam zmuszona do kontaktu telefonicznego i mailowego. Po kilku rozmowach otrzymałam maila z listą szkół w Sydney, mimo, że zależało mi na Melbourne. Szkoły w Australii są bardzo drogie, szczegolnie z perspektywy Polski, więc chciałam dobrze wybrać. Po pewnym czasie kobieta po prostu przestała odpisywać na moje maile i poszukiwania musiałam zacząć od nowa. 
Przeszukałam wiele blogów, vlogów, for aż w końcu natrafiłam na grupę "Polonia Melbourne" na facebooku. Nie musiałam długo szukać, ktoś polecał jedną z agencji z siedzibą w Warszawie. Nie zwlekając pojechałam do biura porozmawiać o wszystkich możliwych opcjach. Chociaż cały proces był dość długi i wymagał dostarczania mnóstwa dokumentów, to wybór szkoły był dla mnie najtrudniejszy. Muszę przyznać, że bez pomocy agencji nie dałabym sobie ze wszystkim rady i prawdopodobnie trwałoby to dwa razy dłużej. Przed aplikacją odwiedzicie wiele miejsc takich jak biuro notarialne czy tłumaczeń przysięgłych (i to nie raz).
Niedawno powstała platforma, która zrzesza międzynarodowych studentów w Australii i tam również można aplikować o wizę. Jest to bardzo proste i nie zajmuje dużo czasu. Bardzo bym chciała żeby ta strona istniała kiedy ja planowałam swój wyjazd. Poznałam kilka osób, które przyleciały w ten sposób i szczerze mówiąc jestem trochę zazdrosna, że było to dla nich tak proste. Aktualnie można się tam zalogować otrzymując zaproszenie od osoby, która już się tam udziela. Niedawno zaczełam dodawać tam swoje doświadczenia z Australii (jak tutaj), jeśli myślicie o wizie studenckiej i chcielibyście się tam zalogować, możecie napisać do mnie wiadomość na facebooku i będę mogła wysłać Wam takie zaproszenie :) Nie jest to żadnego rodzaju reklama, po prostu uważam, że ta strona jest dużym ułatwieniem i sama bym z niej skorzystała gdybym mogła.
Nie chce nikogo ani zachęcać ani zniechęcać do wizy studenckiej. Dla mnie była to najlepsza opcja, ponieważ zależało mi na czasie i wiedziałam, że chce dostać wizę na co najmniej rok. Ma ona swoje wady i zalety. Zdecydownym plusem jest to, że dość łatwo ją dostać, nawet jeśli nie znacie dobrze angielskiego możecie zdecydować się na kurs językowy (kursy językowe są najtańsze). Na takiej wizie można ze sobą zabrać członka rodziny lub partnera. Można na nią aplikować w każdym wieku i daje możliwość pobytu w zasadzie na jak długo potrzebujecie (oczywiście chodzi o czas nauki). Minusem jest to, że taka opcja jest droga, płacimy za wizę i za szkołe. Sporym minusem jest też to, że w trakcie trwania nauki legalnie można pracować tylko 20 godzin (podczas wakacji nie ma tego ograniczenia).
Jeśli planujecie wyjechać na rok i nie zależy Wam na czasie czy na szkole, dobrą opcją jest wiza work and holiday. Ja się na nią nie zdecydowałam, ponieważ aplikować można tylko raz w roku i jest jedynie 200 miejsc na Polskę. 
Są jescze inne wizy, ale nie interesowałam się nimi tak dogłębnie. Niestety żadna z moich umiejętności nie znajduje się na liście poszukiwanych zawodów. Możecie dowiedzieć się więcej na tej stronie - Skilled Independent visa.
Jeśli coś pominęłam i chcielibyście wiedzieć więcej dajcie mi znać w komentarzach lub prywatnych wiadomościach :)

21 kwietnia 2017

Get to know me TAG



Oczywiście musiałam zrobić coś źle z montowaniem. Jedno pominięte pytanie (21) i ostatnie pytanie się nie skopiowało. Przepraszam, obiecuję, że się poprawię ;)

1. Are you named after anyone?
2. When was the last time you cried?
3. Do you have kids?
4. If you were another person, would you be a friend of yourself?
5. Do you use sarcasm a lot?
6. What’s the first thing you notice about people?
7. What is your eye color?
8. Scary movie or happy endings?
9. Favorite smells?
10. What’s the furthest you’ve ever been from home?
11. Do you have any special talents?
12. Where were you born?
13. What are your hobbies?
14. Do you have any pets?
15. Do you have any siblings?
16. What do you want to be when you grow up?
17. Who was your first best friend?
18. How tall are you?
19. Funniest moment throughout School?
20. How many countries have you visited?
21. What was your favorite/worst subject in High School? - Ulubiony przedmiot to angielski a najgorszy fizyka.
22. What is your Favorite drink? Animal? Perfume?
23. What would you (or have you) name your children?
24. What Sports do you play/Have you played?
25. Who are some of your favorite YouTubers?
26. How many Girlfriends/Boyfriends have you had?
27. Favorite memory from childhood?
28. How would you describe your fashion sense?
29. What phone do you have? (iOS v Android?)
30. Tell us one of your bad habits!

PS. Od dziś możecie do mnie pisać do mnie wiadomości i wysyłać filmiki na Snapchacie. Wcześniej ta opcja była zablokowana, ale uznałam, że to fajna forma kontaktu z Wami.




31 marca 2017

Black dotted shirt

Z racji, że mija już pół roku od kiedy wyjechałam szukać szczęścia w Australii, postanowiłam zacząć serię wpisów o życiu w Australii. I nie mam na myśli wpisów z poziomu turysty, bo fascynacja nowym miejscem i forografowanie każdej napotkanej papugi mam już za sobą. Po sześciu miesiącach nie czuje się już zagubioną dziewczynką w nowym miejscu i myślę, że z pełną odpowiedzialnością mogę się z Wami podzielić swoimi doświadczeniami i tym jak bardzo Australia różni się od wyobrażeń. Kiedy dodałam pierwszy post będąc w Australii prosiliście mnie o posty jak wygląda życie do góry nogami, ale tak naprawdę na początku nie miałam o tym pojęcia, więc wstrzymałam się z pisaniem głupot do momentu kiedy faktycznie mogę się o tym wypowiedzieć. 
Po długim wstępie i zarazem zapowiedzi następnych wpisów przyszedł czas na kilka słów o dzisiejzej stylizacji. Mimo, że konsekwentnie staram się przemycić do swojej garderowby odrobinę koloru, wciąż nie mogę się wyzbyć obsesji na punkcie bieli i czerni. To połączenie jest zawsze dobre. Nowością w mojej szafie i na blogu jest ta czarna koszula, która zauroczyła mnie od samego początku. Dzięki niej całośc nie jest nudna - falbana u góry, kokardki przy rękawach, cała w kropki, z golfem - dużo się dzieje. Początkowo próbowałam ją połączyć z ciemnym dołem, ale uznałam, że takie połączenie wygląda bardzo żałobnie. Białe spodnie okazały się idealne. Całość uzupełniłam prostyi dodatkami.
 koszula - SheIn
spodnie - F&F
szpilki - zara 
torebka - SheIn
okulary - reserved






20 marca 2017

When I don't need to look pretty

Kiedy nie muszę ładnie wyglądać odstawiam na bok szpilki i sukienki. Choć przyznam, że nie jest to moja ulubiona wersja siebie, to jednak sprawia mi przyjemność od czasu do czasu założyć za dużą bluzę, zwinąć włosy w niechlujnego koczka i nie martwić się czy się zabrudzę głaskając kota sąsiadów.


 bluza - SheIn
szorty - Mango
trampki - Converse
zegarek - Daniel Wellington




ZapiszZapisz

21 lutego 2017

Romantyczna Brugia

Na wstępie muszę powiedzieć, że nie planowałam wpisu ze zdjęciami z Belgii. Cały wyjazd był na tyle spontaniczny, że nie było mowy o jakimkolwiek zaplanowaniu zwiedzania. Z perspektywy roku, bo byłam tam na początku marca ubiegłego roku, wiem, że ten niewinny wyjazd stał się początkiem wilkiej zmiany w moim życiu. Nie odpowiem Wam na pytanie co warto zobaczyć i gdzie dobrze zjeść, ale podziele się moim małym sentymentem do tego miejsca.
Brugia nigdy nie znajdowała się na mojej liście miejsc "must see". Jest to dość małe miasteczko i szczerze mówiąc nie wiedziałam zbyt dużo na jego temat. Mimo, że jestem zwolenniczką dużych, zatłoczonych miast, to miejsce skradło moje serce. Brugia jest wyjątkowo romantycznym miejscem, do tego bardzo spokojnym - trudno się tu nie zakochać! Mówią, że jest to Flamandzka Wenecja, kanały w całym mieście zdecydowanie dodają uroku. Każda uliczka jest magiczna, więc nawet jeśli zabłądzisz, a to bardziej niż pewne w tym miejscu, nie pożałujesz dodatkowych kliometrów spaceru. Znajdziesz tu wiele urokliwych kawiarni, kupisz słynne belgijskie czekoladki, przespacerujesz się pomiędzy wiatrakami, a wieczór spędzisz w pubie pijąc belgijskie piwo. Brzmi cudownie, a jest jeszcze lepiej. 
Minął rok, a decyzja o tej spontanicznej podróży była najlepszą jaką podjęłam w ubiegłym roku. To tutaj narodził się też pomysł przeprowadzki do Australii. Moja podróż obejmuję również jeden dzień w Brukseli, ale szczerze mówiąc nie mam za dużo do powiedzenia o tym miejscu, więc dodam tylko kilka zdjęć. Może niebawem uda mi się odwiedzić to miejsce ponownie podczas wizyty w Europie. 
Mam nadzieję, że zachęciłam Cię do odwiedzenia malowniczej Brugii :)











Bruksela:








ZapiszZapisz