Jak już wspominałam w poprzednich postach, wyjazd do Australii nie był nigdy moim planem. Skłaniałam się do kupna mieszkania w Warszawie i budowania tam swojej kariery. Moja historia udowadnia, że jeden wieczór potrafi zmienić wszystko.
Zaczynając od początku, deszczowe wieczory spędzałam ze swoją współlokatorką przeglądając tindera. I tak, wiem, że brzmi to głupio i podchodziłam do tej aplikacji bardzo sceptycznie, ale z perspektywy czasu przyznaję, że poznanie kogoś wyjątkowego jest tam całkiem możliwe.
Jednego z wieczorów dostałam wiadomość od nieznajomego obcokrajowca „Dlaczego nie masz cienia na ostatnim zdjęciu?”. Pomyślałam, że jest walnięty, ale odpisałam „prawdopodobnie dlatego, że jestem duchem”. Głupie pytanie - głupia odpowiedź, czy tak? Zaczęliśmy jednak rozmawiać, pytał co warto zobaczyć w Warszawie, o jedzenie, imprezy itp. Standardowe pytania turysty w noym miejscu. Zapytał czy nie chciałabym się z nim spotkać. Początkowo nie miałam na to ochoty, pogoda była paskudna a ja nie miałam chęci na jakieś przelotne znajomości. Dodał, że podróżuje sam po europie i chciałby poznać kogoś miejscowego i w tym momencie obudziła się we mnie polska gościnność i poniekąd chęć poćwiczenia angielskiego. Umówiliśmy się na „jednego drinka”, w efekcie spędziliśmy razem wiele godzin.
Następnego dnia on wyjechał do Berlina, ale już kilka dni później spotkaliśmy się w Belgii i spędziliśmy tydzień w malowniczej Brugii (post o Brugii - tutaj). Wtedy jeszcze nie spodziewałam się, że ta znajomość skłoni mnie do wyjazdu do Australii. Warto dodać, że nie jestem osobą, która szybko przywiązuje się do ludzi. Zazwyczaj jestem zaknięta w sobie i mocno zdystansowana dla nowych osób. Tym bardziej niwzwykłe było dla mnie jak się czułam kiedy czekaliśmy na stacji kolejowej na jego pociąg do Francji. Było mi niesamowicie smutno, że nadszedł czas pożegnania i bardzo chciałam wierzyć, że jeszcze się spotkamy. Nie oczekiwałam, że będziemy utrzymywać jakikolwiek kontakt, ale pisaliśmy do siebie codziennie.
Moja uczelnia organizowała spotkanie „ucz się i pracuj w Australii” i uznałam, że pójdę się czegoś dowiedzieć. Kolejne tygodnie spędzałam na szukaniu informacji o Australii, o wizach, o życiu w Australii itd. Miałam duże wątpliwości czy oby napewno chcę takiej zmiany, bo przecież w Warszawie było mi całkiem wygodnie. Nie raz przechodziłam kryzys czy oby na pewno dobrze robię. Nawet nie wiem kiedy to zleciało, ale po siedmiu miesiącach codziennych rozmów wylądowałam w Australii. Nie jest idealnie, ale uważam, że było warto.
Przypadkowe spotkanie zmieniło moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Jestem w Australii już siedem miesięcy. Wzbogaciłam się o wiele doświadczeń, ale co najważniejsze znalazłam swoją drugą połówkę. Taka relacja łączy się z wieloma kompromisami, dyskusjami i kłótniami spowodowanymi różnicami kulturowymi, ale to jest temat rzeka na oddzielny post.
Eng.
I have to admit that
going to Australia has never been my plan. I was inclined to buy an apartment
in Warsaw and build a career there. My story proves that one evening can change
everything.
Let’s start from the
beginning. I had been spending rainy evenings checking out guys on tinder with
my flatmate. And yes, I know it sounds stupid and I was very sceptical of this
app but from my current perspective I admit it is possible to get to know someone
special there.
One evening I got a
message from a foreign stranger: “Why don’t you have a shadow in the last
picture?” I thought he was crazy but I wrote back to him “Probably because I’m
a ghost”. Stupid question - stupid answer, right? We started to talk. He was
asking what he should see in Warsaw, where to eat, where to party etc. Standard
tourist questions from the tourists. At the beginning I didn't want to meet him
because the weather was awful and I didn't want to lose my time for a passing
friendship. He wrote that he was travelling around Europe alone and he would
like to meet some locals. After that, the famous Polish hospitality emerged
from me and it was also an excuse to practice my English. We were supposed to
catch up for “one drink” but we ended up spending many hours together.
The next day he went
to Berlin but we met again after a few days to spend a week in picturesque Bruges
in Belgium. I still didn't realise that could encourage me to move to
Australia. It’s worth mentioning that I'm not normally a person who connects
with people so quickly, as usually I'm very closed and reserved when meeting new
people. That's why my feelings were very unexpected. When we were waiting for
his train to France I felt extremely sad and I really wanted to believe that
it's not the last time I would see him. I didn't want to say
"goodbye". I didn't expect we would keep in contact, but we wrote to
each other every day.
By chance, shortly
after I got back to Warsaw my university hosted a lecture called “Study and Work
in Australia” and I decided to go and see if I can get some information. I
spent the next couple of weeks researching about Australia, visas, and life in
Australia. I had a pretty fancy and comfortable life in Warsaw so I had serious
reservations about if I really wanted such a big change. I was not certain if
it was a good decision so I had crisis moments sometimes. Time flies so fast
and after seven months of everyday chats, I ended up in Australia. It's not
perfect but I think it was worth it.
One accidental meeting
changed my life by one hundred and eighty degrees. I've been in Australia for
seven months and I've gained many new life experiences but what is more
important is I've found my other half. Relationships like this include many
compromises, discussions and quarrels because of cultural differences but that is
a subject for another post.