W drodze powrotnej z Łodzi przypomniało mi się, że jeszcze nie pokazałam Wam wszystkich zdjęć z wakacji. Dzisiejszy post jest już ostatnim z mojego pobytu w Dubaju. Tym razem kilka zdjęć z safari i Madinatu.
Mając w planie safari, sądziłam, że to będzie najnudniejszy punkt tych wakacji. Niby co ciekawego może być w jeżdżeniu dżipem po piasku? Cóż, bardzo się pomyliłam. Sam przejazd przez pustynie był dość fajny. Zatrzymaliśmy się przy farmie wielbłądów, później po środku niczego, po to żeby zrobić kilka zdjęć. Docelowo kierowaliśmy do sztucznego obozu, w którym odbywał się pokaz tańca brzucha. Klimat tego miejsca był wyjątkowy. Na miejscu była pyszna kolacja, można było zapalić szisze i przejechać się wielbłądem. Skusiłam się na zrobienie henny na dłoni. Na początku mi się podobała, za to w Polsce czekałam kiedy w końcu zejdzie ;) Jadąc na pustynie, trzeba pamiętać, że najważniejsza jest wygoda. Idąc przez piach można dosłownie zapaść się po kostki, więc trampki były dobrym wyborem.
Madinat odwiedziłam pod koniec swojego pobytu. Widać tam hotel w kształcie żagla. W środku jest wiele sklepików z pamiątkami, starociami, sziszami itd. Najbardziej jestem zadowolona z bransoletek, które tam kupiłam. Nosząc je, przypominają mi się wakacje.
1. szorty: DIY | top: tallyweijl | torba: f&f | trampki: allegro (takie jak tu)
2. spódnica: atmosphere | top: tallyweijl | sandały: aldo | torba: H&M