Mój wyjazd na Fashion Week był bardzo spontaniczny i nie do końca przemyślany. W ogóle nie planowałam tam zawitać, tym bardziej, że sesja ciągnęła mi się w nieskończoność. Jednego dnia Martyna zapytała czy z nią pojadę, a następnego już pakowałam walizkę. W piątek rano szczęśliwie zakończyłam sesje i od razu popędziłam na dworzec. Nie bez problemów, ale w końcu dotarłam na pokazy. Przede wszystkim jestem bardzo zadowolona, że mogłam poznać Olę i Anie. Świetnie razem się bawiłyśmy! Towarzyszyli nam Ania, Estera, Wiola oraz Adrian.
Generalnie podoba mi się idea promowania mniej znanych projektantów, jednak w moim wyobrażeniu na Fashion Week powinny być pokazy czołowych projektantów. W to, że w Polsce moda idzie w coraz lepszym kierunku, nie mam wątpliwości, jednak spodziewałam się więcej i czuje niedosyt. Być może fantazja mnie ponosi, ale chciałabym zobaczyć Fashion Week z Maciejem Zieniem, Łukaszem Jemiołem, Mariuszem Przybylskim, Gosią Baczyńską, Robertem Kupiszem, Anią Kuczyńską, duetem Paprocki & Brzozowski itd.
Ze wszystkich pokazów, które udało mi się zobaczyć najbardziej spodobał mi się ten Natashy Pavluchenko. Kolekcja jej autorstwa nie tylko mi się podobała, oglądając pokaz stwierdziłam, że chciałabym nosić te ubrania.
Co mnie odstraszyło? Ludzie zabierający zwierzęta na pokazy. Było mi tych stworzeń po prostu żal. Właściciele chyba nie zdają sobie sprawy z wyrządzanej krzywdy i nic sobie nie robią z tego, że to żywe stworzenia. Dodatkowo, żeby równowaga w przyrodzie była, oprócz tych bardzo miłych osób, spotkałam się z ogromnym zarozumialstwem (moim zdaniem nieuzasadnionym zapatrzeniem w siebie).
Podsumowując, cieszę się, że mimo nieplanowanego wyjazdu, pojawiłam się w Łodzi. Spędziłam bardzo miło czas w cudownym towarzystwie i będę miała kilka śmiesznych historii do wspominania ;)