Witajcie! Mam nadzieję, że za mną trochę tęskniliście ;) Ci z Was, którzy stale śledzą mnie na instagramie, Facebooku, snapchacie czy YouTube może nie odczuli specjalnie mojego braku, bo tam staram się udzielać jak najczęściej. Początek roku to u mnie juz tradycyjnie dużo pracy i znaczące zmiany. Blogowanie musiałam odłożyć na dalszy plan z racji wielu ważniejszych spraw, które miałam na głowie. W skrócie opiszę Wam co się działo w styczniu.
Oprócz oczywistych oczywistości takich jak zaliczenia i egzaminy na studiach i w szkole kosmetycznej, styczeń mocno dał mi w kość pod względem dodatkowych obowiązków. Śledzący mojego snapa (wantataste) wiedzą, że mam za sobą przeprowadzkę. Jak się okazało, znalezienie przyzwoitego mieszkania w stolicy nie jest wcale takie proste. A przeprowadzka? No cóż, nawet nie zdawałam sobie prawy ile można nagromadzić rzeczy w ciągu roku. Zawsze uważałam, że jestem mistrzem pakowania, jednak to zadanie mnie przerosło. O rozpakowywanie nawet nie pytajcie...
Żegnaj widoku z dziewiątego piętra!
Styczeń był również ostatnim miesiącem mojej pracy jako niania. Poza tym odpowiedzialnym zadaniem standardowo zajmowałam się wizażem. Nowe pędzle i akcesoria, które dostałam w prezencie pod choinkę spowodowały, że robienie makijaży sprawia mi jeszcze więcej przyjemności. W tym miesiącu oprócz makijaży indywidualnych, po raz pierwszy malowałam do sesji zdjęciowej. Mimo, że lubię robić makijaże okolicznościowe, mam nadzieję, że takich ciekawych współprac będę miała coraz więcej. Ważne żeby w swojej pracy ciągle się rozwijać i zdobywać nowe doświadczenia.
Ostatni miesiąc nie był specjalnie obfity w imprezowanie i spotkania towarzyskie, jednak udało mi się kilka razy spotkać z przyjaciółmi i wyjść potańczyć. Tradycyjnie, moje urodziny wypadły w przeddzień egzaminu, więc świętowanie musiałam przełożyć na późniejszy termin.