16 lipca 2012

Marilyn Manson

Zdaje sobie sprawę, że do tej pory na moim blogu pojawiały się posty z outfitami. Gdzieś się przewinęły ze dwa konkursy i wpis o włosach i kosmetykach. Dzisiejszy wpis będzie czymś zupełnie innym i być może nie wszystkim przypadnie do gustu. Statystyki wykazują, że wiele osób interesuje się tym co studiuje, ile ważę, jakiej muzyki słucham itd. Może właśnie dlatego postanowiłam napisać kilka słów o sobotnim wieczorze.
W poprzednim poście wspominałam, że wybieram się do Warszawy. Być może większość z Was pomyślała, że wybrałam się na zakupy i do znajomych, jednak nie tym razem (chociaż zakupów sobie mimo wszystko nie odmówiłam!). W sobotę w Warszawskiej Stodole odbył się koncert jednego z moich ulubionych zespołów - Marilyn Manson. Czekałam na niego już od dawna, więc jak tylko dowiedziałam się o koncercie postanowiłam kupić bilety dla siebie i swojego chłopaka w ramach prezentu urodzinowego. Podobno bilety wysprzedały się w ciągu kilku tygodni, cieszę się, że zdążyłam! Spotkałam się z komentarzami, że to już nie to samo show co kiedyś, jest stary i nie warto iść. Może faktycznie dekadę temu było lepiej, ale i tak uważam, że warto było to zobaczyć. Na pewno nie wróciłam do domu zawiedziona. Jakże bym zresztą mogła będąc tak blisko sceny! Zdjęcia z koncertu znalazłam w internecie, bo przecież nie pojechałam żeby robić zdjęcia. Jedynie dwa ostatnie były robione moim telefonem, więc możecie sobie wyobrazić jak blisko sceny byłam. Na moje zdjęcie nawet nie zwracajcie uwagi, było robione już po koncercie (wyglądałam co najmniej okropnie). Po przepychaniu ze wszystkimi "zjadaczami kotów" będą mnie bolały ręce przynajmniej do następnej soboty.
Zazwyczaj piosenki bardzo szybko mi się nudzą, z jego muzyką jest inaczej, mogę słuchać na okrągło i wcale nie mam dość. Manson jest jednym z artystów, których bardzo cenię, potrafi być inspirujący. Wywołuje wiele kontrowersji i to się już chyba nie zmieni.
O ile orientujecie się w twórczości Mansona dodaję listę utworów wykonanych na koncercie. Bisów nie było co mnie dość zaskoczyło, ale cóż, komu by się chciało. Dziś Warszawa, jutro Praga...
Suspiria (intro) / Hey, Cruel World
Disposable Teens 
The Love Song 
No Reflection 
mOBSCENE 
The Dope Show
Slo-Mo-Tion 
Rock Is Dead 
Personal Jesus 
Pistol Whipped 
Coma White / Coma Black
Irresponsible Hate Anthem 
Sweet Dreams (Are Made of This)
Antichrist Superstar 
The Beautiful People 
You're So Vain (outro)


A już jutro dodam tradycyjnie nowy outfit. Tym razem z zieloną spódniczką :)















6 komentarzy:

  1. ZAZDROSZCZE TAKIEGO KONCERtu
    DEKORACJE DO DOMU

    OdpowiedzUsuń
  2. sama chętnie bym poszła.. jego twórczość to dla mnie wiele wspomnień.. ale niestety. wolę jego stare utwory.

    OdpowiedzUsuń
  3. He is one of my favourite musicians too :) ... and you looked pretty all the way ;) have a nice week :)

    OdpowiedzUsuń
  4. akurat o słuchanie marylina bym Cię nie podejrzewała:) ale może to i dobrze. też uwielbiam koncerty, jeszcze sobie kiedyś na niego pójdę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. jejuuu jak Ci zazdroszczę! mój największy idol!:)

    OdpowiedzUsuń