Zdaje sobie sprawę, że do tej pory na moim blogu pojawiały się posty z outfitami. Gdzieś się przewinęły ze dwa konkursy i wpis o włosach i kosmetykach. Dzisiejszy wpis będzie czymś zupełnie innym i być może nie wszystkim przypadnie do gustu. Statystyki wykazują, że wiele osób interesuje się tym co studiuje, ile ważę, jakiej muzyki słucham itd. Może właśnie dlatego postanowiłam napisać kilka słów o sobotnim wieczorze.
W poprzednim poście wspominałam, że wybieram się do Warszawy. Być może większość z Was pomyślała, że wybrałam się na zakupy i do znajomych, jednak nie tym razem (chociaż zakupów sobie mimo wszystko nie odmówiłam!). W sobotę w Warszawskiej Stodole odbył się koncert jednego z moich ulubionych zespołów - Marilyn Manson. Czekałam na niego już od dawna, więc jak tylko dowiedziałam się o koncercie postanowiłam kupić bilety dla siebie i swojego chłopaka w ramach prezentu urodzinowego. Podobno bilety wysprzedały się w ciągu kilku tygodni, cieszę się, że zdążyłam! Spotkałam się z komentarzami, że to już nie to samo show co kiedyś, jest stary i nie warto iść. Może faktycznie dekadę temu było lepiej, ale i tak uważam, że warto było to zobaczyć. Na pewno nie wróciłam do domu zawiedziona. Jakże bym zresztą mogła będąc tak blisko sceny! Zdjęcia z koncertu znalazłam w internecie, bo przecież nie pojechałam żeby robić zdjęcia. Jedynie dwa ostatnie były robione moim telefonem, więc możecie sobie wyobrazić jak blisko sceny byłam. Na moje zdjęcie nawet nie zwracajcie uwagi, było robione już po koncercie (wyglądałam co najmniej okropnie). Po przepychaniu ze wszystkimi "zjadaczami kotów" będą mnie bolały ręce przynajmniej do następnej soboty.
Zazwyczaj piosenki bardzo szybko mi się nudzą, z jego muzyką jest inaczej, mogę słuchać na okrągło i wcale nie mam dość. Manson jest jednym z artystów, których bardzo cenię, potrafi być inspirujący. Wywołuje wiele kontrowersji i to się już chyba nie zmieni.
O ile orientujecie się w twórczości Mansona dodaję listę utworów wykonanych na koncercie. Bisów nie było co mnie dość zaskoczyło, ale cóż, komu by się chciało. Dziś Warszawa, jutro Praga...
W poprzednim poście wspominałam, że wybieram się do Warszawy. Być może większość z Was pomyślała, że wybrałam się na zakupy i do znajomych, jednak nie tym razem (chociaż zakupów sobie mimo wszystko nie odmówiłam!). W sobotę w Warszawskiej Stodole odbył się koncert jednego z moich ulubionych zespołów - Marilyn Manson. Czekałam na niego już od dawna, więc jak tylko dowiedziałam się o koncercie postanowiłam kupić bilety dla siebie i swojego chłopaka w ramach prezentu urodzinowego. Podobno bilety wysprzedały się w ciągu kilku tygodni, cieszę się, że zdążyłam! Spotkałam się z komentarzami, że to już nie to samo show co kiedyś, jest stary i nie warto iść. Może faktycznie dekadę temu było lepiej, ale i tak uważam, że warto było to zobaczyć. Na pewno nie wróciłam do domu zawiedziona. Jakże bym zresztą mogła będąc tak blisko sceny! Zdjęcia z koncertu znalazłam w internecie, bo przecież nie pojechałam żeby robić zdjęcia. Jedynie dwa ostatnie były robione moim telefonem, więc możecie sobie wyobrazić jak blisko sceny byłam. Na moje zdjęcie nawet nie zwracajcie uwagi, było robione już po koncercie (wyglądałam co najmniej okropnie). Po przepychaniu ze wszystkimi "zjadaczami kotów" będą mnie bolały ręce przynajmniej do następnej soboty.
Zazwyczaj piosenki bardzo szybko mi się nudzą, z jego muzyką jest inaczej, mogę słuchać na okrągło i wcale nie mam dość. Manson jest jednym z artystów, których bardzo cenię, potrafi być inspirujący. Wywołuje wiele kontrowersji i to się już chyba nie zmieni.
O ile orientujecie się w twórczości Mansona dodaję listę utworów wykonanych na koncercie. Bisów nie było co mnie dość zaskoczyło, ale cóż, komu by się chciało. Dziś Warszawa, jutro Praga...
Suspiria (intro) / Hey, Cruel World
Disposable Teens
The Love Song
No Reflection
mOBSCENE
The Dope Show
Slo-Mo-Tion
Rock Is Dead
Personal Jesus
Pistol Whipped
Coma White / Coma Black
Irresponsible Hate Anthem
Sweet Dreams (Are Made of This)
Antichrist Superstar
The Beautiful People
You're So Vain (outro)
The Love Song
No Reflection
mOBSCENE
The Dope Show
Slo-Mo-Tion
Rock Is Dead
Personal Jesus
Pistol Whipped
Coma White / Coma Black
Irresponsible Hate Anthem
Sweet Dreams (Are Made of This)
Antichrist Superstar
The Beautiful People
You're So Vain (outro)
A już jutro dodam tradycyjnie nowy outfit. Tym razem z zieloną spódniczką :)
ZAZDROSZCZE TAKIEGO KONCERtu
OdpowiedzUsuńDEKORACJE DO DOMU
Świetne zdjęcia ;D
OdpowiedzUsuńsama chętnie bym poszła.. jego twórczość to dla mnie wiele wspomnień.. ale niestety. wolę jego stare utwory.
OdpowiedzUsuńHe is one of my favourite musicians too :) ... and you looked pretty all the way ;) have a nice week :)
OdpowiedzUsuńakurat o słuchanie marylina bym Cię nie podejrzewała:) ale może to i dobrze. też uwielbiam koncerty, jeszcze sobie kiedyś na niego pójdę:)
OdpowiedzUsuńjejuuu jak Ci zazdroszczę! mój największy idol!:)
OdpowiedzUsuń