Od kiedy zaczęłam latać, dostałam od Was całe mnóstwo pytań dotyczących mojej pracy. Chciałabym dzisiaj napisać o rekrutacji do linii lotniczej, bo to powtarza się najcześciej.
Przypuszczam, że ten proces jest mniej więcej podobny wszędzie, jednak zaznaczam, że opisuję tu to, jak wyglądała moja rekrutacja i może to nieco odbiegać od standardu w innych liniach.
Idąc na rozmowę o pracę nie miałam pojęcia czego mogę się spodziewać. Z tego co wcześniej wyczytałam, wiedziałam, że będzie kilka etapów, mimo to nie do końca rozumiałam jak to będzie wyglądać w praktyce. Więc tak, jest kilka etapów: prezentacja na czym polega praca, rozmowa indywidualna, rozmowa po angielsku i tak zwane scenki (to ostatnie było dla mnie największą zagadką). Cały proces trwa kilka godzin, więc jest to nieco dłużej niż w przypadku standardowej rozmowy o pracę.
Na początku zebrano nas wszystkich w jednej sali i udzielono najważniejszych informacji dotyczących pracy. Poruszane są kwestie tego jak wygląda sama praca, szkolenie, jaka jest forma zatrudnienia, jak liczone jest wynagrodzenie, czego możemy się ogólnie spodziewać itp. Ta część wymaga od Was tylko uważnego słuchania.
Rozmowa indywidualna najbardziej przypomina standardową rozmowę o pracę. Jesteście w pokoju przed dwoma czy trzema osobami rekrutującymi, które mają wasze CV. Zadają pytania, których raczej każdy mógłby się spodziewać, jak na przykład o wcześniejsze doświadczenie zawodowe, dlaczego chcielibyście pracować jako stewardesa/steward. Dodatkowo mogą paść pytania o posiadanie tatuaży, jak wiecie ja tatuaże mam, ale chodzi o to czy są w widocznych miejscach. Rozmawialiśmy również o podróżach oraz zainteresowaniach. Dodatkowo losuje się jedno pytanie bardziej nawiązujące do lotnictwa. Nikt od Was oczywiście nie będzie wymagał jakiejś specjalistycznej wiedzy, pytania dotyczą sytuacji z pasażerami na pokładzie. Chodzi o to żeby pokazać jakie są Wasze pomysły na rozwiązywanie problemów, czy w ogóle jakieś macie. Wiecie, w tej pracy coś może być od nas zupełnie niezależne, ale pasażer nie ma pretensji do pogody, samolotu, innego pasażera itd., tylko do Was. Od tego jakie macie podejście w dużej mierze zależy czy taka osoba wyjdzie z uśmiechem czy w złości.
Kolejnym etapem jest rozmowa po angielsku, również indywidualna. Z Waszych wiadomości wnioskuję, że tej części obawiacie się najbardziej. Myślę, że niepotrzebnie, bo najważniejsze to dogadać się na pokładzie. Wasz angielski nie musi być idealny, ale jednak płynny. Zawsze możecie douczyć się w międzyczasie. Jeśli od razu widać, że nie macie problemu w komunikacji, nikt nie będzie Was męczył długimi rozmowami. Moja trwała mniej więcej pięć minut i był to najprzyjemniejszy etap całej rekrutacji. Pytania również nie były trudne, jest to bardziej rozmowa niż „wywiad”. Po dodaniu stories na moim Instagramie z informacją, że planuje napisać ten post, dostałam maila od Fluent English z linkami, które mogą okazać się przydatne jeśli przygotowujecie się do rozmowy kwalifikacyjnej po angielsku (niekoniecznie dla linii lotniczych) - link.
Ostatnim etapem rekrutacji są „scenki”. Brzmi tajemniczo. Jest to nic innego jak praca w grupach. Na początku czytacie case opisujący sytuację. Następnie na forum grupy zostanie Wam przeczytane jakieś zdarzenie. Macie kilka minut żeby w grupie naradzić się i zdecydować się co robicie w tej sytuacji. Kiedy czas minie, dostaniecie kolejny problem do rozwiązania. Będzie ich mniej więcej tyle ile osób w grupie. Mimo, że Wasze pomysły mówiliście na głos, na koniec każda osoba przedstawia Wasze rozwiązanie jednej z wcześniejszych sytuacji. W tym etapie chodzi o to żeby pokazać jak pracujecie w grupie, jak reagujecie na stresujące sytuacje, czy ktoś jest liderem grupy czy może biernym obserwatorem. Rzeczywiście jest to najcięższa część, bo prowadzący myślę, że specjalnie wprowadzają dość nerwową atmosferę i można się zestresować.
Mam nadzieję, że ten post będzie dla Was przydatny i pomoże przygotować się do rozmowy. Koniec końców nie jest to nic strasznego. Bądźcie opanowani i pamiętajcie o uśmiechu. Powodzenia! :)